- Obrazki będę wklejać z neta, czasami tylko mojego autorstwa. ;*
- Wybaczcie jeśli będę popełniać jakieś błędy, jestem amatorką. ^^
- Niestety nie mogę robić akapitów. ;c
No to zaczynajmy. ♥
Szczęśliwy traf ♥
Cześć, mam na imię Asia. Właśnie zaczęły się wakacje, moja starsza siostra Kasia spędzi dwa miesiące we Włoszech, młodsza Ola jedzie z klasą na cztery tygodnie do Warszawy,a ja jak zwykle zostaję z rodzicami w domu. To trochę smutne, mam 15 lat, a mojego życia towarzyskiego... nie ma. Zaraz po zakończeniu w szkole pobiegłam na przystanek i z niecierpliwością czekałam na autobus. Podwinęłam rękaw koszuli i spojrzałam zegarek, była 10.30, co oznaczało, że poczekam sobie jeszcze dobre pół godziny. Westchnęłam zrezygnowana, moje plany na wakacje to : jak najszybciej znaleźć się w domu, zamknąć drzwi pokoju, zasłonić wszystkie zasłony, wskoczyć do łóżka i nie wychodzić z niego przez dwa miesiące.
-Dzień dobry.-usłyszałam za sobą . Powoli się odwróciłam, na ławce siedziała moja sąsiadka, pani Zielińska - dość spora kobieta, wiek na oko około pięćdziesiątki, ciemne, rude, krótkie, lekko kręcone włosy, kapelusze z zeszłego wieku, sukienki do kolan i paciorek do pępka. Raczej uchodziła za plotkarę, wiedziałam, że to tak łatwo nie pójdzie.
-Dzień dobry. - wymusiłam uśmiech i się odwróciłam, nie minęła sekunda i znów usłyszałam jej piskliwy głos.
-Już po zakończeniu?
-Tak.-powiedziałam niecierpliwie.
-A czerwony pasek był?
-Nie.
-Oj, powiem ojcu.-zaśmiała się, ja też - z grzeczności.
-A kto cię uczy biologi?-powiedziała zupełnie innym tonem. No tak, co ją interesują moje oceny, chce sobie po prostu poplotkować o Woźniaku. Już dobrze znałam jej taktykę: zaczepia naiwne dziecko, wypytuje o coś co ją zupełnie nie obchodzi, a potem zniecierpliwiona przechodzi do sedna, pyta o coś co chce wiedzieć, potem kiedy już wszystko wie spotyka się z jakąś sąsiadką i plotkuje.
-Stanisław Woźniak.
-A to chyba jakiś nowy...?-udała zdziwioną.
-Nie.
-A jak on wygląda?
-Młodo.
-Ile on ma lat?
-Nie wiem. -mówiłam znudzona, tak naprawdę wiedziałam, dwadzieścia parę.
-Skąd on jest?
-Nie wiem.-naprawdę to z Rogowa.
-A fajny jest?-znów się zaśmiała. Ja to odwzajemniłam jakby był to jakiś naprawdę dobry żart.
-Fajny.
-A jak on taki młody, to jak go przyjęli?
Nie odpowiedziałam, najzwyczajniej byłam tym znudzona, a ona tym bardziej brakiem odpowiedzi, mruknęła coś pod nosem i przesunęła się dalej by zagadać jakąś młodą panią z wózkiem w którym leżał bobas. Usiadłam na brzegu ławki i wspominałam ten rok szkolny.
Na początku byłam zagubiona, tak jak teraz. Widziałam jak dwie wtedy obce mi dziewczyny, które jak się później okazało chodzą ze mną do klasy, Beata i Anka chodzą po całej szkole i śmieją się, przytulają i śpiewają piosenki Ewy Farny. Wtedy marzyłam o przyjaciółce. Jednak pierwsze dwa tygodnia mogłam się tylko przyglądać przyjaźniom innych dziewczyn, jadałam sama, a przerwy spędzałam w łazience.
Aż pojawiła się Julka. Dobrze to pamiętam, siedziałam sama na stołówce i jadłam sałatkę warzywną, podeszła do mnie wysoka, szczupła szatynka o błękitnych oczach. Znałam ją z widzenia, z tego co udało mi się zaobserwować była popularna, dobra z historii i miała powodzenie u chłopców. Zawsze otaczały ją koleżanki, jednak teraz była sama.
-Mogę się przysiąść?-zapytała z nieśmiałym uśmiechem. Chyba zrobiłam się czerwona, wtedy miałam niską samoocenę i pomyślałam ,,taka dziewczyna chce siąść obok mnie?!''.
-Jasne.-uśmiechnęłam się i nabiłam ogórka na plastikowy widelec.
Ona uśmiechnęła się promiennie, postawiła na metalowym stole tacę z ziemniakami, piersią kurczaka, mizerią i usiadła.
-Ty jesteś Asia, prawda?-zapytała. Byłam zszokowana.
-Tak.-wyjąkałam.
-Ja mam na imię Julia.
-Wiem.-powiedziałam szybko. Ona chyba się zdziwiła, więc szybko dodałam- To znaczy, kiedyś usłyszałam.
-Aha. Do której klasy chodzisz?
-E.
-Ja do D.
-Fajnie.
-Masz czas dziś po szkole?
Wtedy naprawdę myślałam, że się przesłyszałam. Ale odpowiedziałam spokojnie.
-Myślę, że tak.
-Fajnie.-uśmiechnęła się.-To może spotkamy się o 15-00 w parku?
-Ok.-uśmiechnęłam się. Potem rozmowa się toczyła, dowiedziałam się, że jej ulubiony kolor to pomarańczowy, jest fanką Michaela Jacksona, nie lubi papryki i uważa, że Konrad Jaworski jest słodki.
W parku właściwie nie mówiłam, to Julia cały czas opowiadała o swoim domu, ciuchach i na jakich koncertach była. Ja uważnie słuchałam, bałam się, że jeśli jej przerwę, lub powiem coś nie tak uzna mnie za dziwaczkę. Potem spotykałyśmy się coraz częściej, w końcu stałyśmy się przyjaciółkami, już się nie krępowałam, ale jednak nie byłam sobą, dowiedziałam się, że Julia potrafi być wredna i mściwa.
Często opowiadała mi o osobach których nie lubi, mówi np. że ubierają się jak wieśniacy, lub mają krzywe nosy, ja przytakiwałam. Te rozmowy zwykle kończyły się tym, że wciągała mnie w plany zemsty.
Nie przypuszczałam, że kiedyś sama padnę ofiarą jej szatańskiego planu.
Ale nie chciało mi się o tym myśleć, podwinęłam nogi do klatki piersiowej, oparłam głowę o ramię, zamknęłam oczy i zasnęłam.
*
Uchyliłam delikatnie oczy,zamrugałam i zobaczyłam przed sobą jakąś rozmazaną postać. W końcu kiedy się otrząsnęłam zobaczyłam, że to chłopak. Był wysoki, miał kasztanowe włosy, błękitne oczy i zniewalający uśmiech.
-Przepraszam.-powiedział.-To nie twój autobus?
Spojrzałam na odjeżdżający pojazd, w oknie siedziała pani Zielińska, patrzyła na mnie z taką miną :
-Tak, to mój!-zerwałam się tak impulsywnie, że prawie wpadłam na chłopaka.
Biegłam chwilę w kierunku autobusu, ale za nim zdążyłam wyjść na ulicę on zniknął za zakrętem.
Klękłam zdruzgotana i schowałam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam, że ktoś puka mnie w plecy, ale to olałam, ten ktoś jednak nie przestawał i zaczęło to być denerwujące.
-Czego?!-odwróciłam się, to był ten chłopak.
-Chyba autobus ci odjechał.
-No coś ty!-powiedziałam ironicznie i wstałam.
-Daleko mieszkasz?
-Tak.
-Możesz poczekać na następny.
-Nie.
-Czemu?
-Bo jest za trzy godziny.
-To do kogoś zadzwoń.
-Nie wzięłam telefonu.
-Pożyczę ci.-zaproponował.
-Naprawdę?zapytałam zdziwiona.
-Jasne.-wyjął z zgniło zielonej torby na ramię komórkę.
-Dzięki.
-Spoko.
Spojrzałam na ekran.
-Hasło.-powiedziałam.
-54887105506721118012002.
-Ok.-wybrałam numer.-Halo mamo? Słuchaj uciekł mi autobus. Jestem na przystanku obok lodziarni, przyjedziesz? ... Co?-nie zrozumiałam co mama powiedziała, więc przysunęłam telefon bliżej policzka i chyba coś klikłam.
-Oczywiście prosiaczku, już jadę. - rozległ się jej głos tak głośno, że odsunęłam telefon od ucha. Włączyłam głośno mówiący.
-Dzięki.-zaczerwieniłam się i rozłączyłam.
-Już prosiaczku?-zaśmiał się chłopak kiedy podałam mu telefon. Zaczerwieniłam się i odwróciłam nadąsana.
-Wybacz.-powiedział szybko.-Nie chciałem cię urazić.
-Jasne.-bąknęłam. Podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
-Jestem Daniel.-podał mi dłoń.
-Asia.-odwróciłam głowę i ku jemu zaskoczeniu nie podałam ręki.
-Miło cię poznać.-spróbował znowu.
-Aha.
-Gdzie się uczysz?
-W Św. Franciszku.
-Ja się tu niedawno przeprowadziłem. Idę do Kopernika.
-Fajnie.
-Spadam, spotkamy się jeszcze?
-Nie sądzę.-powiedziałam sucho nie patrząc na niego.
-To do zobaczenia.-powiedział radośnie. Nie odpowiedziałam, słyszałam tylko jego coraz cichsze kroki.
Odwróciłam się jednak z nadzieją, że wciąż za mną stoi, ale oczywiście go nie było.
Usiadłam na ławce i uśmiechnęłam się szeroko, to było dziwne, siedziałam tam, patrzyłam na słup i nieświadomie się uśmiechałam. Po chwili zdałam sobie z tego sprawę i się otrząsnęłam
To świadczyło o jednym, ten chłopak, znaczy się Daniel mi się spodobał. Zawsze przy chłopakach udawałam twardą i niedostępną, to z nerwów. Nie zamierzałam zmieniać taktyki, ale wątpiłam, że w ogóle jeszcze go spotkam. Nie poprosił mnie nawet o numer. Zdruzgotana i wypełniona złudzeniami wyjęłam z torebki książkę ,,Posłuchaj mnie.''
Bardzo podoba mi się historia głównej bohaterki, Annabel.
-Przepraszam.-powiedział.-To nie twój autobus?
Spojrzałam na odjeżdżający pojazd, w oknie siedziała pani Zielińska, patrzyła na mnie z taką miną :
-Tak, to mój!-zerwałam się tak impulsywnie, że prawie wpadłam na chłopaka.
Biegłam chwilę w kierunku autobusu, ale za nim zdążyłam wyjść na ulicę on zniknął za zakrętem.
Klękłam zdruzgotana i schowałam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam, że ktoś puka mnie w plecy, ale to olałam, ten ktoś jednak nie przestawał i zaczęło to być denerwujące.
-Czego?!-odwróciłam się, to był ten chłopak.
-Chyba autobus ci odjechał.
-No coś ty!-powiedziałam ironicznie i wstałam.
-Daleko mieszkasz?
-Tak.
-Możesz poczekać na następny.
-Nie.
-Czemu?
-Bo jest za trzy godziny.
-To do kogoś zadzwoń.
-Nie wzięłam telefonu.
-Pożyczę ci.-zaproponował.
-Naprawdę?zapytałam zdziwiona.
-Jasne.-wyjął z zgniło zielonej torby na ramię komórkę.
-Dzięki.
-Spoko.
Spojrzałam na ekran.
-Hasło.-powiedziałam.
-54887105506721118012002.
-Ok.-wybrałam numer.-Halo mamo? Słuchaj uciekł mi autobus. Jestem na przystanku obok lodziarni, przyjedziesz? ... Co?-nie zrozumiałam co mama powiedziała, więc przysunęłam telefon bliżej policzka i chyba coś klikłam.
-Oczywiście prosiaczku, już jadę. - rozległ się jej głos tak głośno, że odsunęłam telefon od ucha. Włączyłam głośno mówiący.
-Dzięki.-zaczerwieniłam się i rozłączyłam.
-Już prosiaczku?-zaśmiał się chłopak kiedy podałam mu telefon. Zaczerwieniłam się i odwróciłam nadąsana.
-Wybacz.-powiedział szybko.-Nie chciałem cię urazić.
-Jasne.-bąknęłam. Podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
-Jestem Daniel.-podał mi dłoń.
-Asia.-odwróciłam głowę i ku jemu zaskoczeniu nie podałam ręki.
-Miło cię poznać.-spróbował znowu.
-Aha.
-Gdzie się uczysz?
-W Św. Franciszku.
-Ja się tu niedawno przeprowadziłem. Idę do Kopernika.
-Fajnie.
-Spadam, spotkamy się jeszcze?
-Nie sądzę.-powiedziałam sucho nie patrząc na niego.
-To do zobaczenia.-powiedział radośnie. Nie odpowiedziałam, słyszałam tylko jego coraz cichsze kroki.
Odwróciłam się jednak z nadzieją, że wciąż za mną stoi, ale oczywiście go nie było.
Usiadłam na ławce i uśmiechnęłam się szeroko, to było dziwne, siedziałam tam, patrzyłam na słup i nieświadomie się uśmiechałam. Po chwili zdałam sobie z tego sprawę i się otrząsnęłam
To świadczyło o jednym, ten chłopak, znaczy się Daniel mi się spodobał. Zawsze przy chłopakach udawałam twardą i niedostępną, to z nerwów. Nie zamierzałam zmieniać taktyki, ale wątpiłam, że w ogóle jeszcze go spotkam. Nie poprosił mnie nawet o numer. Zdruzgotana i wypełniona złudzeniami wyjęłam z torebki książkę ,,Posłuchaj mnie.''
Bardzo podoba mi się historia głównej bohaterki, Annabel.
Czytam tą książkę chyba po raz setny, kocham ją. Najbardziej moment pocałunku z Owenem. Marzę o czymś takim, muszę przyznać, że nigdy nie całowałam się tak na poważnie. Tak mam 15 lat i tego nie robiłam! To znaczy kiedy byłam mała, ale to nie świadomie, potem około 7 lat z kuzynem, ale to też się nie liczy, no i w końcu z moim pierwszym chłopakiem, Piotrkiem. Wtedy myślałam, że jesteśmy dla siebie stworzeni, kiedyś zaprosił mnie do kina, poszliśmy na romansidło, miałam wtedy... 15 lat, tak to było w tym roku szkolnym. Pod koniec filmu nachylił się, zbliżył i mnie pocałował. Właściwie był to całus trwający około 5 sekund, ale i tak byłam podekscytowana, kiedy wychodziliśmy z sali oznajmiłam, że idę do toalety.
Weszłam do kabiny chichocząc.
-Aśka?-usłyszałam głos Juli, więc szybko znalazłam się obok niej i wszystko jej opowiedziałam, nie dzieliła mojego entuzjazmu, ale wtedy mnie to nie obchodziło, byłam zaślepiona miłością do Piotrka.
Ona pożegnała się i wyszła, więc weszłam ponownie do kabiny i spróbowałam ochłonąć.
Podskakiwałam tylko jeszcze po drodze do stoiska z popcornem w którym miałam spotkać się z Piotrkiem.
Kiedy go zobaczyłam stanęłam jak wyryta i przez chwilę nie wierzyłam własnym oczom.
Julka miała na sobie jego bluzę, on obejmował ją w tali, ona go przytulała i... całowała!
Łzy napłynęły mi do oczu.
-Ej, przestań już, zaraz Asia wróci.-odsunęła się od niego.
-Trudno.-ponownie ją pocałował, ale ona go odsunęła ręką.
-Piotrek!-rozejrzała się, on nie wypuścił jej z objęć. Przejechała po mnie wzrokiem, ale mnie nie poznała.
-Dobra.-powiedziała i znów zaczęli się całować. Wtedy nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem, schowałam twarz w dłoniach i pobiegłam do łazienki, zamknęłam się w kabinie, usiadłam na zimnej podłodze i płakałam.
Dziesięć minut potem zadzwonił Piotrek, zapewne chciał wiedzieć dlaczego tak długo karzę mu na siebie czekać, odrzuciłam połączenie. Kto by po takim czymś odebrał?! Potem dzwonił jeszcze kilka razy.
Kiedy zrobiło mi się lepiej zaczęłam myśleć o nim i o Julce. Zdecydowałam, że zerwę z Piotrkiem i zakończę przyjaźń z Julią.
Ale kiedy sprzątaczka wywaliła mnie z kina i wracałam autobusem do domu, odebrałam telefon od Piotrka, głupia miałam nadzieję, że opowie mi o wszystkim i przeprosi, wybaczyłabym mu....
-Aśka?!-usłyszałam jego głos, miałam ochotę go rozszarpać.
-No?
-Gdzie byłaś? Czekałem na ciebie jak głupi!-chyba był wkurzony. Chciałam mu wygarnąć, ale się powstrzymałam.
-Sory.
-Byłaś z jakimś chłopakiem? - okej, wtedy myślałam, że się przesłyszałam. Teraz - pomyślałam, zerwę z nim, powiem co widziałam.
-Piotrek...-zaczęłam, ale poczułam ukłucie w sercu i przypomniałam sobie pocałunek pod koniec filmu ,,Ostatnia piosenka''. I coś mnie powstrzymało, chwilowo znów chciałam z nim być. CHWILOWO!
Zanim zdążyła minąć ta chwila on powiedział:
-Ta, sory. Nie chcę mieć takiej pustej, lecącej na wszystkich kolesi dziewczyny.
-Co...?-wydukałam byłam zdziwiona.
-Prościej? To koniec.-rozłączył się. Byłam, co ja gadam, jestem na siebie zła! Zamiast z nim zerwać musiałam cierpieć i za zdradę i za brutalny koniec związku i obelgi przez telefon.
Niestety, nie starczyło mi też odwagi by zakończyć przyjaźń z Julią. Ale kiedy któregoś dnia powiedziała do mnie:
-Asia, nie chodzisz już z Piotrkiem, co nie?
Zaprzeczyłam.
-Poprosił mnie o chodzenie. Nie gniewasz się co nie? Już się zgodziłam.
-Już?-wyrwało mi się.
-Tak...-powiedziała po chwili jakby nie zrozumiała.
-Myślałam, że jesteście ze sobą już od ponad trzech tygodni.-dostałam nagłego przypływu odwagi.
-O co ci chodzi?!
-Nie udawaj.
-Co?
-Widziałam was.
-Nie rozumiem.
-W kinie, wtedy, pod koniec stycznia. Obok popcornu, całowaliście się.-przypomniałam to sobie i... znów chwila odwagi minęła.
-Nie całowaliśmy się. Dlaczego zmyślasz? Nadal go kochasz? Nie rozumiesz, że go nie kręcisz? Spójrz prawdzie w oczy Aśka, nigdy nie miałaś chłopaka, był zdesperowany, teraz kiedy zrozumiał, że są lepsze laski wreszcie jest fajny, nie odzyskasz go, nie musisz wymyślać kłamstw i mnie oczerniać.
-Wiesz, że nie mówisz prawdy...
-Suka!-krzyknęła oburzona, ludzie na rynku zaczęli się na nas gapić. A ja milczałam.
-Cześć.-powiedziałam kiedy domyśliłam się, że ona tylko czeka aż coś powiem aby mnie zagiąć swoją ripostą.
-Uciekasz?! Okej, do zobaczenia w szkole, albo wiesz co? Odwiedzę cię z Piotrkiem w burdelu!
-Przygryzłam w wargę i szłam dalej.
Następnego dnia Julia wielokrotnie mnie obrażała. Oczywiście nie potrafiłam jej odpowiedzieć.
Potem porozpowiadała plotki o mnie,przesz które inni też mieli o mnie jednoznaczne zdanie.
Tak właśnie stałam się zamkniętym w sobie samotnikiem.
*
-Pipib!-usłyszałam klakson. Gwałtownie podniosłam głowę, to był mama.
Chwyciłam torebkę i powlokłam się do auta.
-Co tam córcia?-mama była bardzo wyluzowana, po prostu jest przyzwyczajona do ciągle przesiadujących w naszym domu znajomych mojej starszej siostry, w końcu zaczęła mówić i zachowywać się tak jak oni i Kasia-królowa szkoły. Tata też miał poczucie humoru, kiedyś - zanim spotkałam Julkę i Piotrka też taka byłam. Ja, mama, tata, Kasia i Ola tworzyliśmy idealną rodzinkę, która się rozumiała i była z sobą w 100 % szczera. oni nadal się tak zachowują, nie zauważyli jak się zmieniłam... na gorze. Chociaż tak naprawdę w środku wciąż byłam taka sama, tylko nie umiałam tego pokazać. W środku byłam wciąż tą samą roześmianą, nieśmiałą, pyskatą, łatwo zakochującą się, śniącą o księciu z bajki nastolatką, a na zewnątrz zimną, szorstką i krytyczną dziewuchą, jak ja to robię? - nie wiem.-Okej.
-Jacyś fajni chłopcy? Będzie musiał ich ojciec odganiać łopatą?-zaśmiała się.
-Nie.-powiedziałam zawodząc jej oczekiwanie na jakiś mega w stylu Kasi suchar. Wsiadłam do auta i przez całą drogę milczałam. Mama jak zwykle słuchała Bruno Marsa, tym razem było Treasure.
Kiedy wjeżdżaliśmy na podwórko mama powiedziała, żebym nie wracała z rana i nie szalała za bardzo, bo w końcu są wakacje.
-Nie martw się, nie będę.-odpowiedziałam sucho i wysiadłam z samochodu.
Kiedy znalazłam się w przedpokoju usłyszałam głośny śpiew Oli, chociaż trudno nazwać to śpiewem.
-Zamknij się!-wrzasnęłam.Ona oczywiście zaczęła śpiewać głośniej. Szybko znalazłam się w jej pokoju, nawrzeszczałam na nią i trzasnęłam drzwiami. Tak, to moja siostra i ją kocham, ale bez przesady,nie da się słuchać 24 godziny na dobę Britney Spears!
Jak błyskawica znalazłam się w kuchni. Chciałam zaszyć się w pokoju, ale musiałam jeszcze zrobić zapasy, no przecież muszę jeść. Niestety złapał mnie tam tata.
-I jak tam zakończenie?-to irytujące kiedy jednego dnia wszyscy pytają cię o to samo.
-Okej.
-Cieszę się.
-Że?
-Że było dobrze.
-Nie było dobrze.
-Co?
-Było okej, w porządku. Dobrze nie można tego nazwać.
-Dlaczego?
Jeszcze tylko przed tatą potrafię się otworzyć.
-Byłam w szkole, młodzież nie lubi szkoły.
-Ale nie było źle?
-Nie.
-Ale młodzież nie lubi szkoły.-próbował złapać mnie za słówko.
-Tak, ale zdarzają się lepsze dni, czyli te, w które nie trzeba się tam uczyć.-zaśmiałam się, sama nie wiem czemu.
-Aneta!-krzyknął zdziwiony tata.
-Hm?-mama weszła do kuchni i wlała wodę do czajnika.
-Asia się uśmiecha! Mało powiedziane, śmieje!
-Nie wierzę.-powiedziała i włączyła gaz.
Automatycznie uśmiech zniknął z mojej twarzy i posmarowałam chleb masłem.
-Asia, powiedz jej!
-Jej?-podniosła brew mama.
-Powiedz mamusi.-zaśmiał się.
A ja szybko rzuciłam sałatę i polędwicę na posmarowany chleb i przycisnęłam drugim.
-Też jestem człowiekiem, uśmiecham się. To naturalny odruch. Niewidomi też się uśmiechają, mimo, że nie widzieli nigdy uśmiechu innego człowieka, jak mówiłam naturalny odruch. Dlaczego ja nie mogę się więc uśmiechać?
-Możesz, możesz słonko. Chodzi nam o to żebyś miała więcej tych naturalnych odruchów.-sprostował tata.
Aha.-złapałam kanapkę i ruszyłam schodami na górę do pokoju.
Stanęłam w drzwiach. Jak zwykle było ciemno, łóżko nie pościelone, puchate kapcie przy nim, a na ścianie wisiał stary plakat Michaela Jacksona. Spędzałam dużo czasu w swoim pokoju, ale nie dbałam niego za bardzo, zwłaszcza, że używałam przeważnie łóżka. Ustaliłam,że skoro mam niepoukładane myśli i ciemny charakter to mój pokój musi to odzwierciedlać. Usidłam przy biurku i chwyciłam leżącą na nim karteczkę.
,,Cześć, to ja Kasia.
Słuchaj, sprawa jest taka: jak wiesz wyjechałam do Włoch, więc nie będzie mnie w pracy.
Powiedziałam szefowi, że ktoś mnie zastąpi, może ty Ty byś się zgodziła? Proszę!
Kasia ..
Rzeczywiście nie byłam zachwycona pomysłem, ale przekonał mnie fragment w którym pisze, że jeśli jej nie pomogę to ją zwolnią. Postanowiłam więc, że zacznę od jutra.
Potem wskoczyłam do łóżka zostawiając kanapkę z sałatą i polędwicą sam na sam z liścikiem od siostry.
Teraz miałam czas żeby przetrawić spotkanie z Danielem. Chociaż wydawało mi się, że to był sen i nic takiego nie miało miejsca.
Ok, to koniec pierwszej części, piszcie proszę czy wam się podobało i czy w ogóle robić dalsze części. ;*
Paa. ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz