-Kocham grać w ,,Violettcie'', to naprawdę fantastyczny serial. Zaprzyjaźniłam się z całą obsadą. Zdobyłam wiele wspomnień, ale... mam dość, że dziewczynki na ulicy proszą o autograf Francescę, a nie Lodovicę.
Nie chcę do końca życia być kojarzona jako przyjaciółka Martiny. Teraz ja chcę być gwiazdą, rozumiesz mnie Garvasio?
Psiak pociągnął wielkim, mokrym nosem.
-Nie! Wcale nie jestem samolubna! Każdy chce mieć ten swój moment... a ja chcę nieco dłużej. Nie śni mi się, że przejdę do historii w muzyce ani w aktorstwie... Chociaż chcę spróbować dać z siebie wszystko i...
Garvasio zerwał się z dywaniku uwiedziony zapachem polędwicy i popędził do kuchni.
-Ach, to ta słynna wierność psa. Dzięki Garvasio, jesteś najlepszy!-krzyczała za nim Lodovica.
-Skarbie!
-Co mamo?!
-Chodź do kuchni!
-Już!
Dziewczyna z ociągnięciem wstała z łóżka, pozostawiając po sobie spore wgniecenie i powlokła się do kuchni.
-Cześć mamo.-przywitała się buziakiem.
-Hej córcia. Spakowana?
-Tak, zrobiłam to już rano.
-Dobrze. Pomożesz mi z obiadem?
-Okej, a co mam robić?
-Pokrój pieczarki, są już wyłożone na desce. Weź tylko nóż.
Lodovica ruszyła w kierunku szuflad.
-Szkoda...-westchnęła mama.
-Czego?-odwróciła się z nożem w ręku by na nią spojrzeć.
-Że to już koniec ,,Violetty''.
-O, wielka szkoda.-burknęła równocześnie zatrzaskując biodrem szufladę.
-O co chodzi?-zdziwiła się kobieta.
-O ,,Violettę'' mamo.
-Chyba nie rozumiem.
-No wiesz...-zaczęła dziewczyna i rozkroiła jedną z pieczarek na pół.-Denerwuje mnie to, że wszyscy zajmują się tak tym serialem. Owszem, uwielbiam go, ale bez przesady! To nie koniec mojej kariery, tylko koniec serialu!-ze złością ciachnęła następną pieczarkę.
-Ja wcale tak nie uważam.-zdziwiła się mama.-Na pewno w końcu coś znajdziesz.
-Ta.
Mama wyczuwając rosnące napięcie postanowiła wrócić do kwestii wyjazdu.-To ile zostaniesz w Buenos Aires?
-Do końca kręcenia ostatnich odcinków. Pewnie zajmie to tydzień. Ale najchętniej w ogóle bym nie wyjeżdżała.-rozmarzona oparła się o blat.
-Za dobrze ci tu.-zachichotała kobieta poprawiając fartuch.
- Chodzi o to, że tęskniłam za wami, za twoją kuchnią, Włochami, domem...-wyliczała.
-Po finale serialu wrócisz na dobre.-uśmiechnęła się i doprawiła polędwicę.
-Jeszcze nie wiem.
-Co?
-Chcę dalej rozwijać swoją karierę.-oznajmiła.
-Poważnie?-w jej głosie słuchać było niedowierzanie.
-Tak bardzo cię to dziwi?
Mama odsunęła nogą Garvasio który kręcił się koło mięsa.
-Właściwie... to tak.
-Co?!-Lodovica była jeszcze bardziej zdziwiona niż jej mama.
-No... razem z ojcem myśleliśmy, że po pracy w ,,Violettcie'' znajdziesz normalną pracę we Włoszech.
-Na jakiej podstawie tak myśleliście?-była zdenerwowana.
-My...
CIACH!
-Ach, już wiem! Jestem tylko drugoplanową aktoreczką! Miałam farta, że mogłam pracować z taką gwiazdą jak Martina Stoessel. Ona pójdzie w świat, a ja wrócę do domu, bo nie jestem dość dobra by iść do przodu!
-Francesca!!!-warknęła mama.
-Francesca...?-w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.-Mam na imię Lodovica mamo!!!
Zapłakana wybiegła z kuchni.
-Córciu, przepraszam!-kobieta upuściła na podłogę kawałek polędwicy i pobiegła za córką.
Garvasio szybko rzucił się do jedzenia.
-Lodo...-weszła do pokoju.
-Proszę mamo, wyjdź.-dziewczyna płakała w poduszkę.
-Rany, ale ty jesteś dziecinna.-rzuciła kobieta i usiadła na puchatej pufie.
-CO!?
-Jesteś dzie...
-Nie musisz powtarzać!-Lodovica pokazała matce swoją spuchniętą od płaczu twarz.-Myślałam, że przyszłaś mnie przeprosić.
-Za co?
-E! Czy ty się dobrze czujesz?
-Lodovica jak ty do mnie mówisz?!
-Już pamiętasz jak mam na imię?!-obie wrzeszczały.
-O co ci chodzi?!
-O co tobie chodzi?! Jesteś... okropna!
-Lodovica...!
-Kszzzzz!-uciszyła ją.-Nic więcej nie mów. Wychodzę na lotnisko.
-Nie możesz!
-Mogę! Jestem dorosła!
-Zachowujesz się inaczej!
-Pa!-rzuciła wściekle. Złapała za walizkę i wybiegła z pokoju, a potem z domu.
/Directioners