♥ Rozdział 4 ♥
Tyle łez...
-Perrie!-chłopak rzucił pamiętnik i zerwał się na równe nogi.
-Nie, Zayn nie podchodź do mnie...-powiedziała odsuwając głowę gdy zauważyła, że chłopak idzie w jej kierunku.
-Ale Perrie...
Co tu robisz?!-zapytała nie patrząc na niego.
-Mamy kłopot z chłopakami i Jade zgodziła się nas przenocować.
-Aha, Jade pozwoliła ci spać w moim pokoju?
-Nie, to akurat Jesy...
-Nie ważne, najlepiej jak z tond pójdziesz.-powiedziała unikając jego wzroku.
-Wyrzucisz mnie?-zapytał tak, że oczy mu się zabłyszczały.
-Nie wiem...-zamyśliła się. Zaraz chłopak coś dostrzegł.
-Perrie, twój polik krwawi!-krzyknął i natychmiast do niej podszedł.
-Nie!-zasłoniła go ręką.-Możesz zostać, ale wyjdź z mojego pokoju.
-Perrie porozmawiajmy.-poprosił.
-Chyba wyraziłam się jasno, że to koniec, tak?
-Ale podjęłaś tę decyzję pod wpływem emocji.
-Chyba lepiej wiem czy zrobiłam to pod jakimś wpływem czy nie!-wrzasnęła dziewczyna nie broniąc się już od jego spojrzenia. Zayn milczał i patrzył na nią osłupiały.
-Ehh... porozmawiamy jutro.-powiedziała kiedy już trochę ochłonęła.
-Dziękuję...-powiedział sucho i wyszedł z jej pokoju, nie znał Perrie od tej strony.
. . .
Harry lekko otworzył oczy, w pokoju nadal było ciemno. Pomyślał więc, że w pokoju nadal była noc, zamknął oczy i poczuł się strasznie zmęczony, chwila relaksu nie potrwała długo , bo usłyszał straszny skrzyp schodów i tupanie.
-Harry słyszysz?-zapytał półprzytomnym głosem Lou.
\-Słyszę.-odpowiedział takim samym tonem chłopak.
-Co to?
-Ktoś do nas idzie.-odpowiedział.
-To złaś kurde z tego materaca!-krzyknął już całkowicie przytomny Louis.
Harry otworzył co chwilę przymykające się oczy i zerwał się na równe nogi. Sekundę potem drzwi od pokoju już się otworzyły. W drzwiach stali Jade, Jesy, Niall i Liam.
\-O jej!-krzyknęła Jesy.-To wy tu mieliście jeden materac?! Przepraszam! Zapomniałam wam wstawić drugi...
Harry i Louis spojrzeli na siebie zawstydzeni, a potem na śmiejących się Niall'a i Liam'a.
-A my mieliśmy dwa.-zaśmiał się Liam.
-Chodźcie na śniadanie.-powiedziała Jade.
-O, dobry pomysł!-zgodził się Niall i potarł dłonie.
-A gdzie reszta?-zapytał zmieniając temat Louis
-Leight-Anne śpi, bo wypiła wczoraj za dużo...-powiedziała Jade jakby chciała powiedzieć ,A nie mówiłam?''.-A gdzie Zayn i Perrie to ja nie wiem...
Zapanowała cisza, każdy miał tysiące myśli.
-To idziemy na te śniadanie?-zapytał Niall.
. . .
Perrie leżała w swoim łóżku, macając nogami, miała otwarte oczy, całą noc nie spała ale mimo to nie czuła się zmęczona. Kiedy Jade weszła no jej pokoju schowała się pod grubą białą kołdrą i nie odpowiadała na wołania. Teraz nie miała ochoty z nikim rozmawiać.
W końcu wstała i narzuciła na siebie za duży wełniany sweter, związała włosy w wysoki kok i usiadła po turecku na dywanie z laptopem na nogach.
Zalogowała się na fb i sprawdziła wiadomości, nie miała zamiaru ich czytać w tej chwili, ale postanowiła zobaczyć kto napisał.
\Kiedy już się jej to znudziło, zobaczyła imię które przykuło jej uwagę, mianowicie Kevin Roffde.
Tę wiadomość chciała przeczytać teraz.
.................................................................................................................................................................
14 sierpnia 2013 r. Godz. 02.32
Kevin Roffde : Cześć, może to przeczytasz. To ja Kevin, odprowadziłem Cię dziś do domu, a raczej willi...
Fajnie jeśli mnie pamiętasz, nie mogłem czekać do jutra. Chciałbym się spotkać, co powiesz na spacer po parku? Moglibyśmy porozmawiać i lepiej się poznać. A w ogóle to jak polik, dalej boli?
................................................................................................................................................................
Perrie dotknęła delikatnie polik, strasznie ją zapiekło. Wyjęła z najbliżej stojącej komody jedną ręką mino lusterko z uchwytem o ręki. Przyjrzała się uważnie lewemu polikowi.
Ani śladu najmniejszego zadrapanie, jednak nadal ją bolało.
Rzuciła lusterko gdzieś na dywan i jeszcze raz przeczytała wiadomość od Kevina.
Westchnęła głęboko i położyła nie pewnie palec na klawiaturze, po chwili na Enter.
.............................................................................................................................................................
14 sierpnia 2013 r. Godz. 08.35
Perrie Edwards : No część Kevin, oczywiście że Cię pamiętam i jeszcze raz bardzo dziękuję za tamto,
nie wiem co bym wtedy bez Ciebie zrobiła. :)
Po ranie na poliku ani śladu, ale nadal boli... :(
Z chęcią się z Tobą spotkam i lepiej poznam, myślę że możemy się zaprzyjaźnić. :)
Kiedy konkretnie chciałbyś się spotkać?
............................................................................................................................................................
Perrie nie musiała długo czekać na odpowiedź i zaproszenie do grona znajomych które bez namysłu przyjęła.
..............................................................................................................................................................
14 sierpnia 2013 r. Godz. 08.36
Kevin Roffte : A kiedy Ci pasuje? :)
............................................................................................................................................................
14 sierpnia 2013 r. Godz. 08.38
Perrie Edwards : Dziś mam wolny czas! Co powiesz na 15.00?
...........................................................................................................................................................
14 sierpnia 2013 r. Godz. 08.39
Kevin Roffte : Jasne. Będzie super! :D Park przy Twojej willi?
.........................................................................................................................................................
14 sierpnia 2013 r. Godz. 08.42
Perrie Edwards : Czekam. :)
.......................................................................................................................................................
Drzwi od pokoju Perrie otworzyły się z skrzypem. Perrie natychmiast spojrzała na nie z otwartymi ustami,
już nie miała się gdzie schować.
Do pokoju weszła Jesy.
-A więc jednak tu jesteś.-powiedziała opierając się o drzwi.
-Jak widzisz...
-Idziesz na śniadanie?
-Nie jestem głodna...-odpowiedziała patrzyła w ekran laptopa udając, że coś czyta.
-No dobrze, jakbyś nagle zgłodniała to przyjdź.-powiedziała wychodząc.
-Myhy...-dalej udawała.
Jesy westchnęła i wyszła zamknęła za sobą drzwi. Perrie odetchnęła z ulgą, nigdy nie umiała udawać, że wszystko jest w porządku w podobnych sytuacjach.
Po chwili drzwi ponownie się otworzyły.
-Jesy na prawdę nie jestem głod..-zaczęła dziewczyna, ale zamiast Jesy w drzwiach zobaczyła Zayn'a.
-Zayn...
-Perrie chciałbym porozmawiać.-powiedział poważnym tonem.
Perrie wstała.
-Ty chyba nie rozumiesz pewnej rzeczy Zayn, nikt nigdy mnie gorzej nie potraktował. Wiesz ile przez ciebie cierpiałam, ile łez wylałam? Nie zasługujesz nawet na jedną moją łzę! Dlatego to koniec, nie przepraszaj. Nic ci to nie da.
-Wiem... zachowałem się okropnie. To najgorsze co w życiu zrobiłem... i wybrałem na to akurat najważniejszą dla mnie osobę. Jestem idiotą, nikt nie zasługuje na twoje łzy!
Nie oczekuję tego, że mi wybaczysz, ale kocham cię i pamiętaj, że cokolwiek by się wydarzyło nic tego nie zmieni Perrie.-powiedział i odwrócił się.
-Zayn!-rozpłakał się dziewczyna i podbiegła do niego,przytuliła go mocno. Odwzajemnił uścisk.
-Już wszystko dobrze?-zapytał.
-Ta...-zaczęła ale nie dokończyła, głos jej zadrżał się odsunęła.
-Pip!-rozległ się dźwięk oznaczający nową wiadomość.
-Tak?-zapytał. Perrie spojrzała jednym okiem na laptopa.
-Nie Zayn. Teraz możemy się tylko przyjaźnić.-powiedziała drżącym głosem, jakby ktoś jeździł jej igłą po gardle. Dla Zayn'a te słowa były jak nóż w plecy.
-C-co?-powiedział ze szklanymi oczami.
-Wybaczam ci, ale zostańmy tylko przyjaciółmi Zayn. Nie karz mi tego powtarzać.-płakała.
-Na... naprawdę tego chcesz?-łza pociekła mu po poliku.
-Nie.... ale tak będzie najlepiej.-powiedziała przez łzy.
-Dla kogo!?-rozpłakał się Zayn. Trwała chwila ciszy, a Perrie powoli przestawała płakać.
Zayn nie wytrzymał i wyszedł z jej pokoju.
Po jego wyjściu Perrie natychmiast wybuchła płaczem.
-Pip! Pip!-rozległ się dźwięk z laptopa. Perrie zamknęła go z trzaskiem.
. . .
Louis szedł przez korytarzyk z kanapką w ręku, kiedy dostrzegł Zayn'a.
Zayn szedł w kierunku drzwi wyjściowych.
-O Zayn jesteś! Wychodzisz gdzieś?-zapytał Louis. Zayn nie odpowiedział tylko zatrzasnął za sobą drzwi.
-Zayn!-krzyknął Lou i pobiegł za nim.
Stał na zewnątrz i zobaczył jak Zayn wsiada do taksówki, więc bezradnie wzruszył ramionami i wszedł do środka. Do korytarza wszedł Harry.
-Widziałeś Zayn'a? Zaraz wracamy do hotelu.-powiedział gryząc kanapkę z pomidorem i sałatą.
-Ta. Ale wyszedł cały nerwowy, bez słowa i pojechał gdzieś taksówką.
-To fatalnie.-zmartwił się Harry.-Chodź powiedzieć reszcie.
. . .
-... no i wtedy zobaczyłem jak zatrzymuje taksówkę i do niej wsiada.-zakończył Louis.
-I odjechał?-zapytał Liam.
-I odjechał.-odpowiedział Lou.
-Cóż, chyba nie chcecie znowu go szukać?-upewnił się Harry.
-Ja na pewno nie.-zaprzeczył Niall.
-Ja też.-powiedział Louis.
Przez to przepadła by nam rezerwacja... znowu.-powiedział Liam.
-Nie wiem co się z nim dzieje...-zmartwił się Louis.
-Ja chyba wiem.-powiedziała cicho Jade. Wszyscy popatrzyli na nią pytająco.
-No więc to tylko moje przypuszczenia, ale... ale myślę, że Zayn i Perrie się o coś po kłócili.
-Niby o co?-zapytał Niall.
-No nie wiem. Na przykład wczoraj Zayn i Perrie się spotkali...-zaczęła.
-Co?-zapytał zdziwiony Liam.
-Jade, jak to się spotkali?-zapytał Harry.
-Po prostu. Umówili się.
-A więc wtedy kiedy znikł był z Perrie...-powiedział Louis.
-A umówiliśmy się, że w Denver zero dziewczyn.-powiedział sam do siebie Liam.
-O tym później porozmawiacie! Zayn potem wrócił tu z wami, bez Perrie. A Perrie wróciła bardzo późno, pamiętam że mnie obudziła, ale nie miałam siły wstać.-wytłumaczyła dziewczyna.
-Trzeba będzie z nim porozmawiać.-powiedział Harry do reszty One Direction.
. . .
Zayn wysiadł z taksówki przed kawiarnią w której był poprzedniego dnia z Perrie. Wolał utopić swoje smutki w kawie, a nie alkoholu.
-O widzę, że pan wrócił!-powiedziała kobieta która obsługiwała ich wczoraj.-Mam dla pana dużo kawy!
-To niech mi pani zrobi jakąś mocną.-powiedział i usiadł przy stoliku obok dużego okna.
-Już się robi panie Malik.-popędziła do kuchni kobieta.
Do kawiarni weszła jakaś nastolatka o blond włosach, pierwsze co rzuciło jej się w oczy to stolik przy którym siedział Zayn. Z piskiem podbiegła do niego.
-Zayn!-krzyknęła.-Zayn! Zayn! Zayn!
-Cześć.-powiedział od niechcenia.
-Cześć!-krzyknęła. -Mogę prosić o autograf?
-Jasne. Masz długopis?-zapytał.
-Tak.-odpowiedziała i wyjęła z torebki kawałek kartki i fioletowy długopis.
Zayn napisał coś i zapytał.
-Jak masz na imię?-zapytał chłopak.
-Sonia.-powiedziała podekscytowana.
-Ładnie.-uśmiechnął się przymusowo Zayn. Zawsze był miły dla fanów, tyle im zawdzięczał.
-Dziękuję!-krzyknęła, wzięła kartkę i odeszła.
Zayn nie nacieszył się samotnością. Wróciła kobieta która niosła dużą szklankę z kawą.
Postawiła ją na stoliku.
-Tym razem sam?-zapytała.
Zayn nie odpowiedział i zatopił wzrok w kawie.
-Jakieś problemy z Perrie?-tym razem też nie otrzymała odpowiedzi, ale chłopak spojrzał na nią znacząco.
-Hmm, zgadłam?
Chłopak pokiwał głową.
-Nie przejmuj się. I się nie staczaj!
-Nie martw się o mnie, cierpię, ale nadal mam rozum.
-To ja zostawię cię samego.-powiedziała i wróciła na zaplecze.
. . .
Perrie włożyła krótką, przewiewną, różową sukienkę, różowe balerinki i rozpuściła włosy.
Tak wyszła z domu i doszła do paru. Droga nie była zbyt długa.
Kiedy tam dotarła był już tam Kevin siedział na ławce i czekał na nią. Pomachał do niej.
\Podeszła do niego, a on uśmiechnął się uroczo.
-Siadaj.-zachęcił. Perrie usiadła.
-Jak tam ci się układa z Zayn'em?-to było pierwsze pytanie Kevina, co zdziwiło Perrie i trochę speszyło.
Ale zastanowiła się co odpowiedzieć, chyba nie mogła ,,dobrze''.,
-Ja i Zayn Malik nie jesteśmy już razem Kevin.-powiedziała w końcu bez emocji.
O, przykro mi.-powiedział, ale zabrzmiało to dość nie szczerze.-To opowiedz mi coś o sobie.
-Ok.
W końcu zaczęło się ściemniać, latarnie się zapaliły, a Kevin i Perrie nadal byli w parku.
Poznali się już trochę lepiej i rozmawiali bez skrępowania.
Perrie traktowała go już jak przyjaciela, tylko co Kevin o niej uważał...
. . .
Zayn w końcu wyszedł z kawiarni, o tej samej godzinie co wczoraj. Dojechał taksówką pod willę, ale przypomniał sobie, że chłopaki zrobili zapewne rezerwację, więc szedł w kierunku hotelu,... przez park.
. . .
-Perrie...-zaczął Kevin.-Trochę wstydzę ci się to powiedzieć...
-Nie krępuj się Kevin, myślę że już się zaprzyjaźniliśmy i możemy sobie o wszystkim powiedzieć..
-No właśnie... ja nie traktuję cię jak przyjaciółkę.-powiedział.
-Co?-zdziwiła się.
Chłopak przysunął się do niej i... nachylił się do pocałunku!
C.D.N
Directioners ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz